ODŻYWIĆ SIĘ CZY TYLKO NAJEŚĆ? SŁOWA SĄ WAŻNE
Lubię podchodzić holistycznie do wielu tematów. Nie umiem się ograniczyć do pojmowania czegoś tylko w jeden sposób, bez ewentualnego wychylenia główki dalej. Czy to w kuchni, czy w oglądaniu serialu, czy nawet prasowaniu. Lubię być świadoma i kreować rzeczywistość. Gdy gotuję – chcę, aby było smacznie, zdrowo (co za banał!) i różnorodnie – żeby się odżywić, a nie tylko najeść. (Widzicie różnicę w słowach?! Słowa są ważne!!!). Jeśli oglądam serial – myślę, co z niego mogę wyciągnąć dla siebie – jaką naukę? Jak skonstruowane są postaci? Jakie mechanizmy nimi żądzą? Do tego też wyciągam różne słówka, jeśli serial akurat jest po angielsku czy hiszpańsku. I żeby nie było nadęcia – nie robię tego wszystkiego „specjalnie”, tylko to się po prostu u mnie dzieje, taki mam sposób myślenia i funkcjonowania. Podobne podejście mam do treści i tego, czym karmimy swój umysł oraz czym chcemy karmić umysły naszych potencjalnych odbiorców. Co jest dla nas lepsze: agresywne, bijące po oczach przekazy; nudne, wyprane z emocji teksty-klony czy jednak wysokiej jakości, stworzony „na miarę” konkretnego biznesu treściwy i przemyślany content?
CZY ROZMAWIASZ Z EKSPRESEM DO KAWY?
Dla mnie tekst to pole do nawiązania z drugim człowiekiem relacji. Bo przecież po drugiej stronie tego tekstu stoi… człowiek. Dlaczego więc na przeciwległy koniec mostu coraz bardziej ochoczo wpuszczamy maszynę? Lubisz gadać z botami? Bo ja nie cierpię. I, szczerze mówiąc, nie korzystam z usług firm, które wyjeżdżają mi z botem, gdy ja chcę pogadać z kimś z krwi i kości. Jeszcze ani razu „rozmowa” z botem w moim przypadku nie była korzystna.
Zdarza mi się mówić do maszyn, gdy te w moim domu akurat nie współpracują (np. pralka – kochany klamot, ale czasami mnie wkurza). Ale to jest jedyny wyjątek. Poza tym wolę jednak rozmawiać z ludźmi i czytać treści stworzone ludzką myślą.
CZŁOWIEK, NIE MASZYNA
W mojej codziennej pracy staram się patrzeć na treści holistycznie. Tekst to komunikat, który ma konkretną grupę odbiorców. Ale ta konkretna grupa odbiorców to nie tylko potencjalny zbiór spisanych cech i danych demograficznych stworzony i przeanalizowany przez marketingowca dzięki informacjom z Google. To zbiór LUDZI, którzy mogą naprawdę POTRZEBOWAĆ danego produktu czy usługi. Dlatego, myślę, warto czasem wychylić się z ram SEO, profilu grupy odbiorców oraz tych „7 sprzedażowych nagłówków, dzięki którym ktoś kliknie!”.
Biznes to relacje. Zawsze tak było! Od tego się zaczęło! Nikt nie ustawiał kiedyś na rynkach maszyn, żeby te sprzedawały, a właściciel stoiska mógł sobie robić inne rzeczy. I o ile optymalizacja biznesu jest okej i warto work smart, not hard, to jednak uważam, że wszystko powinno mieć swoje granice. I są momenty, kiedy optymalizacja, automatyzacja i każda inna „-zacja” jest na miejscu, ale są też takie, kiedy… nie.
W gruncie rzeczy o to mi chodzi – zastopować trochę tę przeogromną kulę śnieżną, do której przykleiły się te przekonania, że wszystko musi być łatwe, szybkie i przyjemne. Szybko nie zawsze znaczy dobrze. Szybko można kupić hot-doga, ale zbudować jakościową markę? Nie spotkałam jeszcze takiego przypadku. To zazwyczaj wymaga trochę wysiłku i czasu. Łatwo? Fajnie, jak jest łatwo, ale umówmy się – żeby było łatwo, najpierw musi być przez chwilę trudno. No tak już jest po prostu. Przyjemnie – no dobra, tu poległam – nie miałabym nic przeciwko, gdyby wszystko było przyjemne. 🙂 I gdyby ludzie uprzyjemniali życie samym sobie i ludziom wokół, zamiast sobie je zaśmiecać. Czy z podejściem „łatwo, szybko, przyjemnie” można zbudować coś wartościowego czy tylko boleśnie się rozczarować?
Skoro biznes to relacje – dlaczego czasami tak usilnie omija się moment autentycznej, bezpośredniej komunikacji z drugim człowiekiem, a stanowiska odpowiedzialne za tę właśnie komunikację obsadza się sztucznymi tworami (typu bot czy AI)?
MYŚLEĆ NIEZALEŻNIE
Mama kiedyś mi powiedziała takie zdanie, że przy wszystkim trzeba myśleć. Słyszałam to w sumie od niej dość często, gdy byłam rozbujaną w obłokach nastolatką. Czasami tak bardzo odpływałam, że naprawdę zapominałam, co się wokół mnie dzieje. I do teraz czerpię z tych słów: przy wszystkim trzeba myśleć. Najlepiej samodzielnie i niezależnie. Stawiać pytania i trochę od siebie wymagać, a czasami iść pod prąd.
Nawet nie macie pojęcia (a jeśli macie, to tym lepiej!), jak oryginalne i chwytliwe hasła wtedy przychodzą do głowy! AI, przy całej swej genialności, nawet koło takich nie stało.*
*nawet nie mogło stać, wszak to nie człowiek przecież