Wiecie, dlaczego czasami tak bardzo pocimy się przy tworzeniu tekstów? Dlaczego mozolnie ślęczymy nad pustą stroną w Wordzie, ewentualnie odrobinę zapaćkaną jakimiś zdaniami bez ładu i składu? Zerkamy nostalgicznie przez okno, klikając tępo w spację z nadzieją, że ten tekst napisze się jakimś cudem sam… Ja wiem. Bo ja też tak mam. A teksty piszę codziennie. I sama to dla siebie wybrałam, nikt mnie nie zmuszał. Zapraszam do mrocznej opowieści o tekstach, które męczą!*
*spokojnie, na końcu wychodzi tęcza 🙂
Drama, drama, drama…
Gdy tylko zapominam o tym, co w pisaniu lubię najbardziej, wtedy się zaczyna. Tunel Strachów, Horror Story, Dolina Łez – znana też jako Dokument1 – Word. Dla mnie strzałem w kolano jest zawsze moment, gdy wyłączam… czucie. Włączam za dużo myślenia, analizowania, każdego „muszę” czy „powinno”.
Dla przykładu – tworzę tekst na stronę X. Zapowiada się ciekawa współpraca, teksty mają być lekkie, oryginalne… A mnie nagle zgniata ciężar własnych myśli. Kołowrotek słów kluczowych, porównywania do innych, a także cały szereg bezsensownych myśli i czynności kompletnie copywriterowi (i wszystkim innym) niepotrzebnych. W ten sposób strona zapełnia się sklonowanymi sloganami o wyjątkowej ofercie, młodym, dynamicznym zespole i trzema trikami sprzedażowymi, które zmienią Twoje życie. Moja dusza płacze, ja spociłam się z wysiłku sklecenia tych kilku brzydkich zdań. Patrzę na to wszystko z lekką odrazą, chowam twarz w dłoniach i zastanawiam się, kim ja właściwie jestem i co tutaj robię. I dlaczego, u licha, w Wordzie.
Chcesz napisać tekst? Pobaw się… w psychologa
Teraz w tle roztacza się przyjemna melodyjka i śpiewnym głosem ktoś oznajmia, że w tej krainie może być zupełnie inaczej.
Gdy tylko wyłączam w głowie wszystkie „muszę”, „powinno być”, a skupiam się na poniższych kwestiach, zniechęcenie znika, Horror Story zamienia się w Love Story, a w tle radośnie trzepoczą skrzydełkami motylki. I wychodzi tęcza, wiadomo. 😉
- Spokojnie przyglądam się klientowi, jego dotychczasowym treściom, jego oczekiwaniom, jego osobie i charakterze (o ile dane było mi poznać – a zawsze się staram zrobić choćby mini-wywiad, żeby odpowiednio dostosować narrację).
- Analizuję grupę docelową mojego klienta – tutaj podkreślam, że myślę o „grupie docelowej” jako LUDZIACH z, uwaga, krwi i kości. Wczuwam się w ich położenie i zastanawiam się, co chciałabym przeczytać na ich miejscu, żeby skłoniło mnie do podjęcia interakcji.
- Kategorycznie odsuwam od siebie wszelkie frazesy sprzedażowe, które brzmią jak cyniczny śmiech Freddiego Kruegera z „Koszmaru z Ulicy Wiązów” – wręcz „wykręcam” treść tak, żeby zaskoczyła zdaniem. Czasem najprostszym, ale takim wiecie – w samo sedno. I wtedy… zaczyna się zabawa!
No właśnie. Bo zabawa to ważny element tworzenia dobrych treści. Ileż to daje frajdy, jak tylko odepnę pasy bezpieczeństwa zwane „dobry tekst sprzedażowy to blablabla” i jadę z tematem bez trzymanki. Bywa, że później odrobinę to koryguję. Czasami zastanawiam się, czy nie za bardzo popłynęłam. Zdarza mi się nawet pisać do klientów, że jeśli za bardzo odjechałam, to z miłą chęcią poprawię i sprowadzę tekst bliżej ziemi. Nigdy jednak nie musiałam w ten sposób nic poprawiać, bo… takie teksty się czyta. 🙂
Zabawa ważna, ale podstawą jednak jest… czucie. Wczucie. Emocje. Empatia. Myślenie. Psychologia. Powtarzam: myślenie. Najlepiej ludzkie i samodzielne. Co chce przeczytać osoba, której przed oczami śmiga na pęczki wirtualnych reklam, ulotek, zachęcajek? „Z tym jednym wyjątkowym sposobem pozbędziesz się cellulitu”? „Od lat tworzymy tradycję”? Chyba niekoniecznie jest to przyciągające. Pobaw się w psychologa i postaw się w roli potencjalnych odbiorców. Co naprawdę do nich przemówi?
Teksty, które nie męczą
Nie lubię dawać porad, ale jeśli już miałabym jakąś stworzyć o tym, jak pisać teksty, żeby się nie męczyć, byłoby to: baw się tekstem. Smakuj słowa. Próbuj różnych połączeń. Nie staraj się na siłę być jak inni i tworzyć pod klucz. Bądź sobą, pokaż siebie w tekście. Wtedy jest szansa na coś oryginalnego, a Twój komputer nie poleci przez okno. 🙂 No i czuj to, co piszesz. Koniecznie.